Czy naprawdę istnieje tak wielu narcyzów?
Nie ma rzetelnych badań na ten temat, ale coraz więcej osób wykazuje zachowania narcystyczne. Osoby te wykazują tendencje do braku empatii, często starają się umniejszać innych w konfliktach, dążąc do „zwycięstwa” lub zadawania bólu, zamiast konstruktywnego rozwiązania sporu, które zadowoliłoby obie strony. Takie osoby mogą być trujące dla naszych relacji.
Osoby o rysie narcystycznym, często wybierają osoby radosne, empatyczne, które złapane w sieć, z biegiem czasu stają się ofiarami manipulacji, krytyki, a nawet wytykania najmniejszych błędów czy niedoskonałości, takich jak fałdki czy wiek. W efekcie stają się smutni i zestresowani.
Dlaczego więc wchodzimy w związki z narcyzami?
Ponieważ zdobywają swoje ofiary pięknymi słowami i obietnicami. Kobiety pragną słów i romantycznych gestów, podobnie jak mężczyźni pragną docenienia. Nikt nie mówi na początku relacji: „Hej, mam niską samoocenę i potrzebuję adoracji innych osób, więc jeśli będziesz ze mną, będę flirtować z innymi. Będę miał gdzieś Twoje uczucia, wyprę się i powiem, że jesteś przeczulona/y”.
lub
„Nie potrafię rozmawiać o emocjach, w konfliktach zawsze chcę wygrywać.”
Te informacje są ukrywane, a my wpadamy w pułapkę, ponieważ manipulatorzy są sprawni w sztuce uwodzenia. Przywołanego adoratora odbierzemy jako czarującego, a ten co nie umie rozmawiać o emocjach, odbierzemy jako tajemniczego.
Na kogo polują narcyzi?
Narcyzi zwykle celują wysoko, przyciągają osoby radosne, autentyczne, ciepłe, często osiągające sukcesy zarówno zawodowe, jak i urodowe. Chociaż jeżeli tylko to ostanie, to często jest to dla nich jedynie element popisania się, przed innymi, typu mnie stać na taką kobietę, ale w domu będzie ją tyranizował, że tak niewiele ma do zaoferowania. Tak samo, jeśli będzie z osobą zaradną finansowo, to i tak będzie jej umniejszać, że co tam ona może.
Generalnie chcą „polować” na osoby autentyczne, empatyczne, radosne, ponieważ pragną też posiadać te cechy, najbardziej autentyczność, bo sami często grają kogoś innego. Obojętnie jednak, jak wspaniałego partnera upolują, to i tak dosięga ich irytacja, że partner ma coś czego oni nie mają, co im zagraża i zaczyna się umniejszanie.
Czy to oznacza, że zaczynają umniejszać nasze wartości?
Tak, toksyczni partnerzy często zaczynają umniejszać naszą wartość. Nawet na terapii, gdzie jest bezpiecznie, mogą przyznać, że chcieli, aby uśmiech partnera zniknął z twarzy lub próbują wbijać szpile, mówiąc na przykład: „Ale masz duży nos, ale kocham Twój nos”. Oczywiście tych szpil jest sporo. Obojętnie jaki jest człowiek, zawsze niezmiernie mnie cieszy, jeśli taka osoba wybiera przyjście na psychoterapię, że potrafi się zreflektować, że coś jest nie tak z jej zachowaniem, że kolejne związki przynoszą porażkę. Częściej jednak z psychoterapii korzystają osoby empatyczne, które osiągnęły już punkt załamania emocjonalnego.
Czy empaci mają szansę na zmianę toksycznych partnerów?
Empata jest często osobą, która usprawiedliwia złe zachowania partnera. Widzi, że coś jest nie tak, czuje, że osoba, którą kocha ją rani. Tłumaczy jednak sobie, że te negatywne zachowania są spowodowane trudnym dzieciństwem lub niską samooceną, partnera. Przekonuje samego siebie, jeśli dam więcej miłości lub namówię partnera na terapię, to się zmieni. To są najczęściej mrzonki. Nikt się nie zmienia jeśli sam tego nie chce. Ale empata walczy tu też o coś dla siebie. O to by zostać wybranym, wyjątkowym, by partner zmienił się dzięki niemu, dla niego. I tu też uwidacznia się toksyczność empaty, z której często nie zdaje sobie sprawy. Więc dalej namawia na zmiany, na okazywanie miłości, a ten drugi oporuje, albo każe czekać na odpowiedni moment i tak tkwią w tej grze.
Do kiedy ta gra trwa?
Toksyczne związki charakteryzują się tym, że mimo że są toksyczne, to wciąż trwają. Nawet po zakończeniu, często są nawroty, wielkie wyznania miłości, a później, bez wprowadzonych zmian na lepsze, znowu przychodzi to samo.
Oczywiście, ta gra ma swoje granice. W pewnym momencie stajemy się świadomi, że koszt pozostania w takiej toksycznej relacji jest coraz wyższy. Zaczynamy tracić zdrowie, autentyczność, odczuwamy częste niepokoje. Takie osoby wpadają w swoją własną pułapkę, „jakoś to będzie”, to się naprawi. Z czasem patrząc na zdjęcia sprzed związku i z początku związku, widzimy w swoich oczach radość, ekscytację a na późniejszych zdjęciach, nawet jeżeli wciąż uśmiechnięci, w oczach dostrzegamy smutek lub napięcie, a uśmiech wydaje się wymuszony. Ciało alarmuje, dając o sobie znać brakiem energii, zmęczeniem, niepokojem, bezsennością, depresją, rozkojarzeniem. Czasami pojawia się wstyd przed znajomymi, którzy pytają, dlaczego wciąż jesteś z tą osobą. To osoby, które troszczą się o dobro przyjaciela i życzyłyby szczęścia, także w tej relacji. Jednak toksyczni partnerzy często izolują swoich partnerów od tych zdrowych relacji.
Dlaczego tak postępujemy?
Bo w tę grę tak naprawdę gramy już od dawna, na długo przed tym, zanim wkroczyliśmy w cierpiący związek. Toksyczność była przekazywana od dzieciństwa, zwykle przez opiekunów, w różnych dawkach. Czasem rodzice byli kochani i zaangażowani a innym razem surowi, zdystansowani lub nieobecni. Przyzwyczajamy się do tego, a ten stan staje się zwyczajnie znany – jest to rodzaj traumatycznego przywiązania. Przykładowo, gdy rodzic ignorował nasze emocje, mówiąc „nie płacz”, nie pozwalając czuć tego, co czujemy, musieliśmy schować pewne części siebie. Kiedy brakowało czasu, uwagi również nauczyliśmy się czekać, znosząc, że nasze potrzeby są odkładane, często temu towarzyszyła frustracja, ale ona też była ignorowana lub karana. Takie dzieci, często są też krytykowane czy nawet upokarzane, więc przyzwyczajają się do tego. Mimo to dziecko pragnie miłości opiekuna, więc się dostosowuje do panujących reguł lub ich braku. Staje się czujnym obserwatorem opiekuna, by móc dostosować swoje zachowanie. Czyli zatraca swoją autentyczność. Wykształca w sobie przekonanie, że miłość często boli, co staje się wzorem miłości w toksycznych związkach. Nawet jeżeli później jakoś odzyskamy beztroskę, autentyczność, wyrażanie siebie, to bycie w związku z narcyzem czy innym toksykiem, sprawi, że znowu poczujemy się jak dziecko walczące o miłość czy uwagę. Te ofiary walczą o siebie, o ukochanie, o ukojenie ran, wybierając na swoich partnerów osoby które mają idealne predyspozycje do tego aby było pod górkę czy do zaniedbywania emocjonalnego innych. Co nawet u empatów może powodować frustracje, depresje czy nerwice.
Jakie są różnice w bezpiecznym przywiązaniu?
W bezpiecznym przywiązaniu nasze potrzeby mają takie samo znaczenie, jak potrzeby drugiej osoby. Konflikty i niezgody są częścią relacji, ale ich celem jest konstruktywne rozwiązanie problemów, nie po to, aby jedna strona była przegrana, a druga wygrana. Bezpieczne przywiązanie nie powoduje niepokoju, opiera się raczej na zaufaniu i otwartości na partnera. Przede wszystkim potrafią rozmawiać o emocjach i potrzebach, wspierają się, dotrzymują słowa. Ale osoby z przywiązaniem innym niż bezpieczne rzadziej wybiorą osoby z którymi można mieć spokój wewnętrzny, raczej wybiorą te trudne egzemplarze, bo do tego są przyzwyczajone od dzieciństwa.
Czy terapia to dobre rozwiązanie?
Udanie się na terapię to bardzo dobre rozwiązanie, zwłaszcza gdy obie strony związku biorą w niej udział. Razem lub osobno. Wtedy mają szansę spojrzeć na swoje traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa. Toksyczny związek często jest efektem nieprzepracowanych traum życiowych. Ale jeżeli druga strona nie chce pójść na psychoterapię idźmy sami. Mimo iż zachęcam, aby pary razem się rozwijały, życie jednak weryfikuje chęć i zaangażowanie. Niektórzy nie są gotowi by zajrzeć w siebie i podjąć próbę lepszego jutra.
Podsumowując, toksyczne związki są trudnym wyzwaniem, ale terapia może pomóc zrozumieć źródła tych problemów i umożliwić wyjście z tego kręgu, miłości przeplatanej z cierpieniem. Istnieje nadzieja na zdrowe, pełne empatii i autentyczności relacje, ale wymaga to pracy nad sobą i zrozumienia własnych traum.